poniedziałek, października 30, 2006

nie wyśpiewany nie namalowany-obraz powykręcany:::::

w głębinach pewnego jeziora mieszkała sobie Zmora, nie jakaś tam poetycka 
Wernyhora, tylko w hurcie- detalu dla wybrańców dostępna głębinowa Potwora.
Dryfowała ekstremalnie, głośnie-żałośnie, cicho-embrionalnie, w pozycji niecałkiem
namacalnej. Pływała w pół mroku, przereklamowanym amoku.
Żarłoczne piranie kąsały Ją czule, wszystkie ludzkie rybki-typki, podpływały
ochoczo-sypiąc solami spa -głęboko prosto w oko; radośnie wołając: Ty Wywłoko!
Na dnie niby jeziora, Potwora miała swego amora; zakopany do granic coś tam krzyczał
z oddali. Podwodna Zmora z góry zerkała na tego wylansowanego amora.
Wynurzając się czasem łapała tlenu z zapasem, siadała na brzegu zatrutej nicości pijąc mililitrami odory trendy rzeczywistości. Wirus Escada, Prada- srada-zatruwał jej krew słodko jak Milka czekolada. Nie rozpływa się w dłoni tylko do głębin znów spada a z brzegu krzyczy do niej
anielska gromada: hola hola Pani sobie tak nie spada! Zakaz topienia zapraszamy do
24- godzinnego miasta utrapienia. Czynne non stop, full serwis.
Pokaż złotą rączkę na allegro się wystawi, my ci sprzedamy...
Wszyscy sprzedają; w kolorowych papaierkach nową duszę rozdają...
Zmora chlup-siup nowy chemiczny pokarm dla rybek połknęła, oldskulowo sobie zaklnęła i freudowsko sobie zniknęła.....