wtorek, października 31, 2006

::::po co!:::::

ręka noga mózg na ścianie takie po małym włosku słow wyrywanie. 
czerwona plama na czarnym fortepianie i do wyrzygania przemiłe gadanie;
skołowana orkiestra koncert rozpoczyna, sześcioro muzyków w nierównym tempie
sobie pogrywa i ktoś tam z boku w swoim wyobcowanym amoku własną muzykę tworzy obojętnie. do porządku wirtuoz pierwszy stawia na kolana, drugi palcem sobie kiwa z wyszukanym urokiem kiwnie zamaszyście diamentowym okiem a muzyk w kącie ziewnie obojętnie i przykryje się czarnym płaszczem beznamiętnie.
dwie stokrotki dzis byly na gwałt potrzebne nie posmakowała ich obrazu -
-otula się bezwonnym zapachem ciepłej samotnosci fantazjując o błogiej nicości.







poniedziałek, października 30, 2006

nie wyśpiewany nie namalowany-obraz powykręcany:::::

w głębinach pewnego jeziora mieszkała sobie Zmora, nie jakaś tam poetycka 
Wernyhora, tylko w hurcie- detalu dla wybrańców dostępna głębinowa Potwora.
Dryfowała ekstremalnie, głośnie-żałośnie, cicho-embrionalnie, w pozycji niecałkiem
namacalnej. Pływała w pół mroku, przereklamowanym amoku.
Żarłoczne piranie kąsały Ją czule, wszystkie ludzkie rybki-typki, podpływały
ochoczo-sypiąc solami spa -głęboko prosto w oko; radośnie wołając: Ty Wywłoko!
Na dnie niby jeziora, Potwora miała swego amora; zakopany do granic coś tam krzyczał
z oddali. Podwodna Zmora z góry zerkała na tego wylansowanego amora.
Wynurzając się czasem łapała tlenu z zapasem, siadała na brzegu zatrutej nicości pijąc mililitrami odory trendy rzeczywistości. Wirus Escada, Prada- srada-zatruwał jej krew słodko jak Milka czekolada. Nie rozpływa się w dłoni tylko do głębin znów spada a z brzegu krzyczy do niej
anielska gromada: hola hola Pani sobie tak nie spada! Zakaz topienia zapraszamy do
24- godzinnego miasta utrapienia. Czynne non stop, full serwis.
Pokaż złotą rączkę na allegro się wystawi, my ci sprzedamy...
Wszyscy sprzedają; w kolorowych papaierkach nową duszę rozdają...
Zmora chlup-siup nowy chemiczny pokarm dla rybek połknęła, oldskulowo sobie zaklnęła i freudowsko sobie zniknęła.....







środa, października 25, 2006


...








.







czwartek, października 19, 2006


-----szach mach ciach strzez sie bo bedzie bach----