sobota, lutego 05, 2005

::sangrijas party u justas::

Na jeden wieczór pozbywasz się amebowego płaszczyka,czerwone paznokietki,do kompletu czarana róża wpięta w clasik marynarę,a co, ot taki kaprysik.Bierzesz pod jedną pachę butelkę szampana,pod drugą- testosteronową niespodziankę for justas; o imieniu mojego ulubionego nocnego warszawiaka,i pędzisz tradycyjnie spózniona,a wszyscy się już special trunku doczekać nie mogą.Niespodzianka raczej trafiona choć wiem że nie anielska ani nie bedzikowa ale szczególnie prezencik od niespodzianki przyda się po sesyji :)Więc potem zamieniam się na chwilę w mistrza ceremonii co by sangrijką produkcji własnej wszystkich uraczyć i rozhahać,co owocowo alkoholowo mi się udaje i pięcio litrowa miseczka znika w mig...Potem miło, przyjemnie,inaczej niż ''na dole''.Jeszcze wykonane przez artystkę wieczoru z wielkim kunsztem:pijackie czerwone serce z m&m na ryżowej salatce. Oczywiscie najazd nocnych zwidów i marów ale tylko szczesć nocy i koniec.Noi dzisiejszy póżny powrocik z wiochy na wiochę przy dżwiękach wielkiego ciężkiego słonia w uszach, co oczyscil mnie troszku po tej muzycznej rąbance-mieszance.
I znów zakładam amebowy płaszczyk,zadzieram swój powypadkowy nochal i boczę się na tych co zasłużyli.