niedziela, czerwca 26, 2005

::ooo proszę!::

Jest/będzie/się zacznie/oby/rozpoczęty proces zszywania proszę tylko bez nadmiernego udawania.
precz co wczoraj przed i jeszcze jakiś tam wstecz...
choć szwy cienkie niewidoczne,
coś tam zmienią naocznie-trochę za mało mnie.
zmiany widoczne:twarz w kawałkach,drganie powiek,ztarte grymasy,wytarte słowa-
-znajomi grzecznie napięci,idealnie skrojeni.wolą unikać(niektórzy)żebym im sie znów nie zaczęła pruć.
kosmetyk na zapuchnięcia,nerwowość,spięcia,napięcia- cudne produkty utrwalają proces''trzymania się''
ja wolę prawdziwe kosemtyki a nie jakieś tam pseudo magiki
kilogramy na me rany
na me rany
-ciężka głowa.
to dopiero połowa do trzydziestego posklejam się szybko na chwilę od nowa.
miła przeszłość,odrobinka pociesznej terażniejszości,przykra rzeczywistość,beeedo znowu wkoło mnie, co ja jakieś poletko jestem że tak przyciągam... ja wolę to żywe "purkające sobie w coś tam" bedo oł je.







środa, czerwca 22, 2005

::odFRUUnęłam::

Zniewolenie,totalne zagubienie,upodlenie w piekle na dole.
no game-no peine
it's too late-I'm so strange.
to robak sie zcienia i poniewiera
coś go uwiera,ktoś go otwiera.zamknij się robaku ty wredny bydlaku.
robak ryczy,robak kwiczy
ej,ty,owadzie,poukładaj się w jakimś sensownym ładzie.ja,niewidoczny katalizator mówię ci to jako postronny obserwator.
to nic,że robak rozmawiać nie potrafi,pomilcz z innymi zwierzakami...







niedziela, czerwca 19, 2005

::indifference::

''Witajcie w realu''niecałkiem pięknie,ładnie poukładanym raju.
lubisz to uczucie-ŚWIAT,skrzat,czy ty jakiś delegat jesteś co przychodzi na zwiad.
no to sobie zareklamuj ten cały świat,bo na trzeżwo nikt tego nie przyjmie.
ty Wola Park,ja wolę park.przyjmijmy że ten urojony dialog między ławkami i pustymi ciemnymi ulicami z robakiem z moim-i,odzyskanym pseudo warszawiakiem,mieści się w tej tak zwanej normalności i nie kwalifikuje do obłędności.
niedlugo znowu będzie w plenerze,nie na rowerze tylko na czarnym adapterze.
On bierze
Ty bierzesz
ja pierę
przewlekle nieuleczalne,schorzenie-świat,nad wyraz nieodwracalne za to bardzo namacalne.
pogmeraj jezykiem w butelce,zrób zdrowe spojrzenie będzie tak jak chcą,sztucznie naturalnie,przystaniesz do reszty,nikt ci nie powie żeś lepszy. na gorszenie zawsze komuś nasunie się skojarzenie,
ale w normie,w przedziale,w tym narzuconym kale.
ale w porządku tam dla nich,dla góry dla dołu,bez kropli inności,wbij się w rytm codzienności.
jak sobie napiszesz tak pożyjesz.







sobota, czerwca 18, 2005

::the jacket::za cały ten week

Realność to zły sen,wolność robaka,to jego tlen.
dziwne to stworzenie i jakieś kąśliwe urojenie czy życiem nienaturalne przepojenie.
robak rozmyśla i robak czuje i w pościeli egzystuje.co się stało TU i teraz,że robak przesyła ten dziwny przekaz. nie naraz, ani też na raz to jakiś uraz a może fałsz.
to nie jakaś wielka zmiana czy drobnoustrojowa przemiana
to robak olbrzymi pod stołem leży sobie w pozycji embrionalnej
i się zcienia,
trupią-głupią minę ma na swej czarnej łepetynie,
nie lubi motylków,tylko widzi i liczy sporą ilość pyłków.leży i nieczego nie szuka,ktos tam do niego stuka,puka;a on i tak mysli że wszystkich oszuka
i wzlatuje sobie ka ka ka
głupi ten robak,że tak robi na wspak,moze mu jakieś ciach bach
potrzebne jest natychmiast ot tak
z chmur spada, cieżka śmierdząca marmolada,idzie piękna,landrynkowa śmierć.
ile robak potrzebuje czasu by stać się człowiekiem?
- bo człowiek już jest robakiem;
ile mamy jeszcze czasu?!

...........?>
przepraszam że tak sobie tu się wpraszam i zielonym stylem hm hm cos tu kwiczę
gratuluję temu kamilowi jego przyszłej żony,takie cuda to na wymarciu jakaś ułuda...
ja brzydzę się obłudą tfu plu jej nadmiar gdzieś tam oby wyfrunął
ja wiem że''pstrykanie''to takie moje zachowanie
ale achanie i wzdychanie czyz to złe wyrachowanie?
hmaa kasłanie embrionalne coś''inaczej''trochę nie racjonalnie
...tik tik miłe pstryk....







niedziela, czerwca 12, 2005

::dialogowość niezręczna::

-hmmm hęł
-ha ha hi ho
-o brzydolu,znowu winylem czarnym badylem mi grozisz?!
-ty do wyrzygania obmierzły śmiecholu,znowu kolorem smrodzisz,
humorem mi tu w mózgu brodzisz.
-debilku imbecylku pojechałeś marną treścią na winylku.
-marną i nieczytelną przyprawioną miną cholerną.
-tak,tak ,ze szczyptą radosnej minki różowej szminki
-sre le rozowe skurwiele,majteczki obsrane,małe dziewczynki ujarane
-o jejo je,ale popatrz pan borys szyc oczkiem ci mruga
-na cholere mi takie sztuczne duperele,niezdrowe są takie nadgryzione morele
-ale owoce to soczyste,umyte piękne i czyste.
-czystosc, smierdząca to trucizna i żrąca
-no przestań no nie miaucz no juz
-no cóż,to nie kanapka masłem dorotki wysmarowana,to ciapowata breja fu ha ęęę
to papka z błota,zniknęła gdzieś ochota.
-dobra ja słodko spadam bo przy tym szicie z lekka wysiadam,
czesc buzi pa,hej ho hej ha...
-spadaj wymiataj,do widzenia kopciuszku niezdolny do prawdziwego pierdzenia,
spieprzaj w ten karmelkowy raj.

pe es od przypadkowo pocieszonego fana dla pana artysty co boi sie swojego terrorysty.







piątek, czerwca 10, 2005

::rozmyyyta::

(...)"A ratuj mnie proszę, wyciągnij mnie stąd, bo jestem taki mały
Tutaj mały, gdzie nie idę popełniam błąd, tędy idę nie tedy gdzie trzeba
Błagalnym wzrokiem gapie się w kierunku nieba S.O.S
A weź mnie gdzieś daleko, gdzieś gdzie nikogo nie ma,
Gdzie słychać każdy oddech, gdzie kontroluje każdy krok,
Nie umawiaj się ze mną przy jakiejkolwiek ulicy, bo ja nie wiem gdzie to jest
Dotrę tam za rok, za dwa, uciekam stąd
Lecz zawsze tu wracam, obracam głową o stopni sto osiemdziesiąt parę,
Szukając wyjścia zgubiłem się do tego mam talent
Mam problem by stąd się wydostać, problem nie byle jaki.
Macham łapami daję Ci znaki

La la la la, la la la laj
A S.O.S
La la la la, la la la laj
La la la la, la la la laj
A S.O.S
La la la la, la la la laj

Atakuje mnie hałas, atakuje mnie tłok, atak przestrzeni
Klęczę, chwytam swoja głowę, połowę drogi mam za sobą, przed sobą mam.
Gubię się w mieście, po mieście nie chodzę sam,
Wracam do punktu wyjścia, mam mokra koszulę,
Tulę do siebie łeb, by uchronić się przed atakiem miasta,
Przed atakiem przestrzeni lekko zakłóconej
Odpadam, już nie chcę, wołam o pomoc, opadam na ryj,
Już nie chcę więcej, weź mnie stąd...

La la la la, la la la laj
A S.O.S
La la la la, la la la laj
La la la la, la la la laj
A S.O.S
La la la la, la la la laj ""


mistrz F.I.







środa, czerwca 08, 2005

::wooołam::

Nie dobrze się dzieje wiatr w oczy tak bezsensu wieje,sypie kamieniami że aż strach.ałaa to boli jak się ma rozsypać to niech się nie sypie tak wszystko naraz po co cały ten ambaras...
planuje a tu nic a nic nie kiełkuje,wszystko sie plącze i gmatwa robi sie z tego jakaś porąbana matnia.gdzie te okrągłe piękne ambicje co zeschły się jak obgryzione z czekoldy delicje.wiem,ewakuacja nie była najlepsza ale dla mnie musowo konieczna,tylko czemu teraz całe to przegięcie z tą,z tym, z nimi,wcale nie jest bezpiecznie i mam to gdzieś że Tu nie jest słonecznie.myślami tam wzlatuję- i co z tego jak zębami poszczękuję bo nijakoś to wszystko kombinuję/







poniedziałek, czerwca 06, 2005

::zagubiona parasolka::

Brzydki Pan się pięknie pieskiem opiekuje i przeciera mu brudne łapki i po brzuszku pogmera; a ten widok tak prosty wcale nie poniewiera tylko coś tam gdzieś otwiera...
teraz trochę o kotku- miauł co wydaje równie często z siebie -hauł.siedzi na płocie i utaplany cały jest w błocie. halo halo Panie kocie czemu tak cały dzień na tym zimnym, mokrym płocie, halo tu tak szaro.kotek oczkiem zamrugał i rzekł: -bo ja nie jestem jakiś tam sługa,dryń dryń prze Pani,tamta piosenka o wlaskotku była za długa,markotna i sromotna.ja sobie życie ułatwiam i niczego nie gmatwam.ugotuję zupkę choć wcale jej nie spróbuję z trzech wrednych kanarków.i weż się weż nie interesuj,wypij to mleko i się odstresuj;a a a.







piątek, czerwca 03, 2005

::zaaapomnij::

NIGDY WIĘCEJ AWARYJNYCH SWIATEL Posted by Hello







czwartek, czerwca 02, 2005

::nieeeeepamiętam::

wyspało sie grube prosię i krzyknęło okrutnie:do licha nigdy więcej takiego kielicha co teraz gdzieś kumuś się wylewa.zajonem jeszcze zionę.
boję się zamknięcia,izolacji,odcięcia i ostrego przegięcia...
a wokół tyle trawy rośnie że aż strach,jest dobrze spokojnie,ooojjj nieeee!niech się buja- ją,puszcza-ją i się wychuja-ją.
cioci malinie dziękuję,uśmiecham się już nie bojażliwie do wesołej plejadki M.M, dobry wujek szit w potrzebie dopomoże,a bedo nie tykam nie dotykam tylko sobie na to wszystko nieudolnie palcami pstrykam.